Rudowłosa wchodząc do
dużego budynku poprawiła sportową torbę zsuwającą jej się z ramienia. Odgarnęła
włosy z twarzy i podeszła do biurka, nad którym wisiał ogromny napis
„RECEPCJA”.
-Cześć, Jake –
powiedziała uśmiechając się serdecznie do chłopaka siedzącego za ladą. Szatyn
uniósł głowę znad laptopa i uśmiechnął się szelmowsko, jednak gdy dostrzegł
twarz dziewczyny w jego oczach błysnęło zmartwienie.
-Wszystko w porządku? –
zapytał, uważnie śledząc każdą zmianę w mimice przyjaciółki.
-Tak, dlaczego pytasz?
– odpowiedziała pytaniem, starając się utrzymać niezmienny wyraz twarzy.
Chłopak wzruszył ramionami. Postanowił udawać, ze jej wierzy, a dopiero później
wyciągnąć z niej podstępem, o co chodzi.
-A co robisz tutaj tak
wcześnie? – zapytał spoglądając w komputer.
-Mam dzisiaj zajęcia z
dzieciakami.
-Mhm – mruknął,
ponownie wbijając wzrok w monitor.
-Masz robotę? – raczej
stwierdziła niż zapytała, wychylając się za biurko i zerkając chłopakowi przez
ramię.
-Tak, muszę zrobić
zestawienie kosztów z września i chcę się z tym wyrobić do treningu, ale chyba
nie dam rady.
-Dobra, to nie
przeszkadzam – odparła dziewczyna i poszła w głąb sali. Przyglądała się drogom
zastanawiając się jak zająć dzieci. Wybrała kilka łatwiejszych, po czym
postanowiła jeszcze przed zajęciami wypić kawę, jednak w momencie, gdy wzięła
pierwszy łyk, do budynku wbiegły rozkrzyczane dzieci. Dziewczyna kazała im się
przebrać, a następnie poprowadziła rozgrzewkę. Maluchów było niewiele, jednak
półtorej godziny z nimi dawało w kość. Dwie dziesięcioletnie dziewczynki same
dawały sobie radę z asekuracją, wystarczało na nie jedynie od czasu do czasu
zerkać i mówić im, co mają robić. Natomiast dwaj chłopcy, pięcio- i
siedmioletni, ciągle się rozpraszali i zapominali o wielu rzeczach
zapewniających bezpieczeństwo, dlatego trzeba było przy nich cały czas stać i
pilnować, aby żadnemu nic się nie stało. Najmłodszym z uczestników był
trzyletni chłopiec. Z reguły takie maluchy chodziły na oddzielne zajęcia,
dostosowane do ich wieku, jednak mały Jacob był bratem jednej z dziewczynek i
mamie maluchów bardzo zależało na tym, aby byli oni w jednej grupie. Trzylatek
miał już własny sprzęt wspinaczkowy i jak na swój wiek radził sobie znakomicie
na wielu drogach, kręconych specjalnie pod wzrost jego i jego rówieśników.
Dzieciaki z sekcji
często zamiast wspinania zajmowały się innymi rzeczami, takimi jak gonienie
siebie nawzajem, czy zaczepianie obcych ludzi. Trzeba było mieć oczy dookoła
głowy, aby upilnować ich wszystkich. Mimo że Kira była już po kursie operatora
ściany i odrobiła kilka godzin stażu, aby nauczyć się i przyzwyczaić do
normalnej pracy to, była to jej pierwsza grupa, jaką prowadziła całkowicie
sama. Po miesiącu zorientowała się, że jest to dużo bardziej męcząca i
odpowiedzialna praca niż wielu ludziom się wydaje. Sama sądziła, że będzie to
sama przyjemność, jednak po każdym treningu była tak samo wykończona jak uczestnicy.
Po zajęciach, gdy
wszystkie maluchy zostały już odebrane przez swoich rodziców, odetchnęła z
ulgą. Usiadła obok Jacoba i popijając swoją mocną kawę, w milczeniu obserwowała
jego pracę. Gdy pół godziny później zebrali się wszyscy ich znajomi Jacob był
blisko końca, jednak postanowił przerwać. Kira szybko się rozgrzała i poprosiła
przyjaciela o asekurację. Już od wejścia upatrzyła sobie nową drogę i za cel
postawiła przejście jej sightem*. Podwiązała się, związała włosy w wysoką kitkę
i umoczyła ręce w magnezji**. Stała chwilę pod drogą i wizualizowała ruchy,
jakie będzie musiała wykonywać w trakcie jej przechodzenia. Nie była pewna czy
uda jej się ją ukończyć, ponieważ ruchy były niebanalne, a i chwyty nie
zachwycały. Na dodatek szła ona w sporym przewieszeniu, co zmuszało wspinacza
do użycia większej ilości siły.
Kira podeszła do drogi
i złapała pierwsze chwyty. Większość z nich było obłych, jednak pierwsza i
druga wpinka*** nie sprawiły jej problemów. Po trzeciej poczuła lekkie
zmęczenie mięśni, jednak miała jeszcze sporo zapasów siły. Złapała dużego
oblaka, a drugą rękę miała na słabej krawądzie. Zacisnęła mocniej palce i
dostawiła nogę do ręki. Następnie wykonała dynamiczny ruch i wpięła kolejną
wpinkę. Wchodząc w dach**** sądziła, że nie uda jej się skończyć drogi, jednak
automatycznie wykonywała kolejne ruchy. Przy wyjściu z 90-stopniowego
przewieszenia zorientowała się, że chwyt jest dosyć daleko i nie wystarczy
jedynie szybkie sięgnięcie. Wybrała więcej liny, po czym rozbujała się lekko i
skoczyła do dużej klamy. Wykonała kilka ostatnich ruchów, po czym wpięła się w
stanowisko. Nie krzycząc do asekuranta, aby wybrał linę, puściła się chwytów i
zleciała kilka metrów w dół. Kolega opuścił ją i powitał na dole z szerokim
uśmiechem na twarzy.
-Brawo! Kolejna VI.4+
na twoim koncie. Myślę, że niedługo możesz się starać o pierwsze VI.5***** –
powiedział szatyn wypinając linę z przyrządu.
-Myślę, że muszę
jeszcze trochę poćwiczyć, nie czuję się na siłach – odpowiedziała ruda.
Usłyszała kilka krzyków gratulacji od znajomych, więc podziękowała i usiadła
pod ścianą sięgając po butelkę wody. Przez resztę czasu nie robiła nic poza obserwowaniem
zmagań przyjaciół. Kilkoro z nich robiło jedynie buldery******, a inni
wstawiali się w nowe drogi. Jeden z najmłodszych członków sekcji,
trzynastoletni chłopak, spróbował przejść drogę, którą chwilę wcześniej zdobyła
Kira, jednak odpadł w momencie wychodzenia z dachu. Mimo to rudowłosa była pod
wrażeniem i pogratulowała młodszemu koledze takiego wyniku.
Dziewczyna była
wykończona po całym dniu spędzonym poza domem. Do pracy przyszła prosto do
szkole, a na następny dzień miała jeszcze sporo nauki. Postanowiła nie zostawać
do końca treningu i już po 20 przebrała się i pożegnawszy z przyjaciółmi poszła
do domu.
***
Hm. Czytając doszłam do wniosku, że rozdział może nie być zbyt przyjemny dla osób, które nie mają pojęcia o wspinaniu. Jednak nie zrażajcie się, tego typu momenty nie będą pojawiały się zbyt często, o ile jeszcze kiedykolwiek się pojawią. Po prostu miałam ochotę napisać coś takiego, więc zrobiłam to. Wyżyłam się twórczo, chociaż nie jestem zbytnio zadowolona. W każdym bądź razie, dla osób zielonych w temacie, zrobiłam kilka przypisów mogących pomóc w czytaniu.
*przejście sightem - inaczej przejście bez wcześniejszej znajomości drogi (tj. bez obserwowania innych wspinaczy, ani podpowiedzi ze strony obserwujących), z tzw. asekuracją dolną (wspinacz prowadzi za sobą linę z dołu)
**magnezja - proszek do osuszania spoconych dłoni
***wpinka - moment wpięcia liny do ekspresu (punktu asekuracyjnego)
****dach - tutaj chodziło mi głównie o to, że bohaterka była w 90-stopniowym przewieszeniu, tj. wspinała się, znajdując się plecami do ziemi (już na wysokości kilkunastu metrów)
*****VI.4 i VI.5 - są to wyceny dróg wspinaczkowych
******bouldery - wspinaczka na niewielkich wysokościach, nie wymagająca asekuracji z liną.
PS. Jak już pewnie wszyscy zauważyli akapity są nierówne. Nie mam pojęcia czemu, bo w momencie, gdy chcę edytować post wszystko jest okej. Wrrr. Początki na blogspocie mnie nie zachwycają -.-
PS. Jak już pewnie wszyscy zauważyli akapity są nierówne. Nie mam pojęcia czemu, bo w momencie, gdy chcę edytować post wszystko jest okej. Wrrr. Początki na blogspocie mnie nie zachwycają -.-
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz